STATYSTYKIssoniclsZanim zajrzymy do statystyk należy wspomnieć, że w sezonie 2023/2024 z pierwszych 10 spotkań, połowę rozegraliśmy na własnym parkiecie. W obecnym sezonie, tylko 3. Należy także brać pod uwagę klasę rywali, z którymi się mierzyliśmy. Houston, Portland, LAC, LAL x2, Utah, Dallas, Atlanta, Milwaukee, Brooklyn vs Miami, Brooklyn, Memphis, Indiana x2, Chicago, Cleveland, Dallas, Oklahoma, New Orleans. W mojej opinii tegoroczny zestaw rywali był trudniejszy. Na pewno boli nas bilans 4-6, bo liczymy na więcej, ale hej! Rok temu było niewiele lepiej, bo 5-5. Jeszcze zaskoczymy, zobaczycie!
No ale czas na same statystyki. W których elementach gry jesteśmy na dnie tabeli? Bez zaskoczeń, bo tam gdzie i rok temu.
Głównie szwankują trójki. Dodaliśmy, wydawało się, świetnego rzucającego w postaci KCP i mocnego w tym aspekcie rookiego da Silvę. I co? W sezonie 23/24 było 33,3% (28. miejsce), a obecnie osiągnęliśmy dno dna, czyli ostatnie miejsce z, tak to nie pomyłka, 29,8%. Po 10 spotkaniach nie mamy nawet 30% za trzy… rok temu, najgorsi Blazers mieli 30,8%. Myślicie więc sobie, że skoro tak źle rzucamy z dystansu to przynajmniej tych prób jest mniej skoro nam w tym aspekcie gry zupełnie nie idzie, tak? A guzik. Rok temu oddawaliśmy 31,5 rzutu na mecz (25. miejsce) a teraz 37,9 (11. miejsce). Czyli nie dość, że rzucamy gorzej to jeszcze rzucamy więcej…
I jeszcze statystyki indywidualne. W sezonie 23/24 po 10 meczach 5 naszych graczy (Harris, Houstan, Banchero, Black i Mo Wagner) rzucało powyżej 35%, a 5 poniżej 30% (Isaac, Okeke, Bitadze, Howard, Fultz, z czego tylko ten pierwszy choć raz trafił). W obecnym sezonie powyżej 35% rzuca tylko 3 zawodników (Joseph, Harris i Franz Wagner), a poniżej 30% 8! (Black, Mo Wagner, Houstan, Isaac, KCP, Anthony, Carter, Bitadze. McClung i Queen nie oddali jeszcze rzutu zza łuku).
Co oprócz trójek kuleje? W których aspektach ofensywnych jest gorzej?
Punkty z gry. Ze 109,5 pkt (26. miejsce) na 106,7 pkt (28. miejsce). Skuteczność z gry z 45,2% (24. miejsce) na 44,1% (24. miejsce). Ofensywne zbiórki z 12,3 (7. miejsce) na 10,0 (20. miejsce) (ale tu mamy problemy z dostępnością wysokich graczy, więc spadek jest zrozumiały). Punkty w pomalowanym z 50,8 pkt (12. miejsce) na 48,0 (17. miejsce). No i creme de la creme, czyli offensive rating. Było źle, bo 23. miejsce i 109,9, jest… nie wiem jakiego słowa użyć, tragicznie? beznadziejnie? fatalnie? … w każdym razie 29. miejsce i 107,1. Za nami tylko tankujący od samego początku sezonu Jazz.
Lepiej za to jest w rzutach osobistych. Skuteczność nam podskoczyła z 74,7% (21. miejsce) na 76% (18. miejsce). Za to samych rzutów oddajemy troszkę mniej. No ale to zapewne efekt braku Banchero (z 27,3 - 3. miejsce, na 25,8 - 6. miejsce). Lepiej jest też, wbrew intuicji, w asystach. Poprawa niewielka, ale zawsze [z 24,1 (23. miejsce) na 24,7 (20. miejsce)]. Lekko mniej jest też strat [15,2 vs 16,2 (awans o 5 miejsc, na 19.)], a trochę więcej punktów przynoszą nam kontry. 13,9 pkt w stosunku do 11,6 pkt rok temu (i awans w tej klasyfikacji z 26. miejsca na 20.).
Czyli krótko mówiąc. Ofensywa leży i kwiczy.
Za to defensywa… No tu jest lepiej. Zresztą sami popatrzcie.
Przechwyty (8,9 – 5. miejsce w lidze), bloki (6,1 – 5.
miejsce), defensive rating [107,4 - 3. miejsce (za Warriors i Thunder)]. Ale to co nam naprawdę wychodzi to obrona w pomalowanym. Pozwalamy rywalom na jedynie 43,2 pkt (2. miejsce w lidze), dobrze bronimy deski - % wygranych defensywnych zbiórek - 1. miejsce (75,9%; samych zbiórek mamy 32,9 co daje 16. pozycję w lidze) i nie pozwalamy na punkty z ponowień (tu też jesteśmy najlepsi w lidze, dajemy tylko 9,2 pkt, drudzy Clippersi są za nami aż o 2,6 pkt, a to naprawdę dużo). Rok temu % defensywnych zbiórek 73,2% (6. miejsce), defensywne zbiórki 32,2 (22. miejsce), defensive rating 108,1 ( 5. miejsce), przechwyty 9,6 (2. miejsce), bloki 5,1 (16. miejsce), punkty drugiej szansy rywali 12,1 pkt (5. miejsce), obrona pomalowanego 47,2 pkt (10. miejsce). Czyli wygląda na to, że rok temu było naprawdę dobrze, a tym roku jest jeszcze lepiej! Defensywa pracuje.
Ale powiem Wam, że z wielu statystyk jedna mnie zadziwiła, bo tak jakby zaprzecza ona temu co widziałem. Chodzi o % punktów zdobytych z asystami. Jesteśmy na 14. miejscu w lidze (biorąc pod uwagę to, że wszędzie w elementach ofensywnych jesteśmy na dnie, to jest to jakaś aberracja) z ratingiem 65,2%. Z przodu Nuggets, Bulls, Raptors, Grizzlies, Suns. Hmm? Czyli wcale nie gramy tak dużo iso play? A może oznacza to tylko tyle, że gdy nie gramy iso play to zdobywamy multum punktów? Hmm…
Aha i jeszcze jedna ciekawostka. Jeśli chodzi o punkty w podziale na kwarty to wygląda to tak:
I kwarta – 27 pkt : 30,7 pkt (19. miejsce : 26. miejsce)
II kwarta – 25,1 pkt : 26,7 pkt (28. miejsce : 11. miejsce)
III kwarta – 27,9 pkt : 26,9 pkt (21. miejsce : 9. miejsce)
IV kwarta – 26,4 pkt : 23,2 pkt (24. miejsce : 1. miejsce)
Wniosek? Second quarters on offense suck ;) A w ogóle w pierwszych połowach można sobie przyciąć drzemkę, bo to co dobre dla nas zaczyna się od 3 kwarty.
OGÓLNA OCENA POCZĄTKU SEZONUjinglesPoczątek sezonu to emocjonalny rollercoaster. Zwycięstwa z Heat i Nets pewne, aczkolwiek niełatwe, mecz z Grizz do zapomnienia, a potem Banchero, którego występy z Pacers i Bulls rozbudziły wyobraźnię kibiców Magic popychając ją w kierunku All-NBA Team. Jak się potem okazało ta druga połowa z Bulls, gorsza niż pierwsza i ostatecznie porażka z Bykami, były spowodowane kontuzją Paolo, która już wtedy dawała o sobie znać. A potem przyszedł wyrok... Co najmniej 4-6 tygodni przerwy naszego lidera.
A bez niego... Kolejne wyjazdowe porażki i postawa Magic, która nie gwarantowałaby zwycięstw nawet w G-League. Rywale silni, a nasi zupełnie nie przygotowani by radzić sobie bez swojego lidera. Atak bez pomysłu, kreacji, setupów, bez kogoś kto w izolacji jest w stanie ściągnąć na siebie dwóch obrońców robiąc miejsce dla innych. Wagner i Suggs siłujący się w indywidualnych akcjach, obrona cierpiąca na słabym ataku, który dodatkowo potęgowały fatalnie rzucane trójki (ostatnie miejsce w lidze pod względem skuteczności). Obraz nędzy i rozpaczy, trzy fatalne porażki, a ta z Pacers bolesna, ale dająca nadzieję na zmianę. Tam była walka, comeback, dobra obrona drużynowa (momentami, które wystarczyły do nawiązania walki) i dzięki temu łatwiej w ataku. Ale jednak ostatecznie porażka.
Pierwsze zwycięstwo bez Banchero przyszło po powrocie do O-Town, ze zdziesiątkowanymi Pelicans, którzy w takim składzie są nawet niżej niż G-League. Magic ich rozbili chociaż nie obyło się bez nerwów po runie 15-2 (czy jakoś tak) gości, gdy Magic znów stanęli w ataku i walili za 3, a z tym jak wiemy nie są w naturalnej symbiozie. Wagner już w 3Q miał 27 oczek, z takim dorobkiem zakończył mecz, ale gdyby musiał rzuciłby tego dnia 40. Takie mecze trzeba wygrywać bez Paolo, żeby na przedziwnym Wschodzie, gdzie obecnie dwie drużyny mają dodatni bilans (w porównaniu - na Zachodzie jest to 11 ekip!!!!!) pozostać w grze o playoffs.
Zatem kończymy tą dyszkę pozytywnie z nadziejami na przyszłość, szczególnie że na kolejne 4 mecze zostajemy w O-Town, a rywale są do pyknięcia. Walczymy!
skrzatosPoczątek sezonu 2024/25 dla ekipy Magic wyglądał jak: "jest dobrze, wszystko zgodnie z planem". Bilans 3-1 po czterech spotkaniach, był bardzo okej. Jedyna porażka w Memphis była do przyjęcia, a jeszcze późniejszy mecz z Pacers i 50 pkt Banchero powodowało w głowie: "hej, my możemy być w tym sezonie for real". Niestety mecz z Bulls i łącznie ponad 20 spudłowanych rzutów na starcie 4q przez obie ekipy powodowały, że do głowy wracały myśli o tych naszych strasznych przestojach gdzie np. przez ponad połowę kwarty Magic nie potrafią trafić do kosza. Jeśli chcesz liczyć się w walce o najwyższe cele, to takie przestoje nie mogą ci się zdarzać co kilka spotkań... O ile porażka z Chicago denerwowała, to trzeba było ją zaakceptować, ale wiadomość o kontuzji Banchero zwaliła nas z nóg. Od 4 do 6 tygodni bez najlepszego zawodnika? Przed trenerem Mosleyem i zawodnikami Magic wielkie wyzwanie. Jak sobie poradzimy bez lidera Magic? Czy niespełna dyspozycji po chorobie Wagner wejdzie w jego buty? Czy inni również wyjdą przed szereg i dadzą od siebie jeszcze więcej, by przykryć choć trochę nieobecność Banchero? Zobaczymy. Po pierwszych dziesięciu meczach mamy bilans 4-6, ale na szczęście już jedną trudną trasę wyjazdową za nami. 7 spotkań poza Kia Center i tylko jeden wygrany mecz na otwarcie sezonu w Miami nie muszą na razie nas jeszcze martwić, ale to coś na co musimy zwrócić większą uwagę, jeśli chcemy walczyć o PlayOffy (i aby uniknąć Play-In) w sezonie 2024/25. Bilans mamy póki co gorszy niż zakładałem (liczyłem bardziej na 6-4, 7-3), ale zdrowie kładzie nam kłody pod nogi, bo poza Banchero wypadł również Wendell Carter Jr, a i co chwilę z jakimiś urazami zmaga się nasz minister obrony Isaac. Sezon jest długi i niezbyt zadowalający nas początek sezonu nie oznacza (co już pokazaliśmy), że już jesteśmy skreśleni. Musimy po prostu to wszystko poukładać i starać się wrócić na właściwe tory na tyle, na ile się da bez najlepszego zawodnika.
ssoniclsPoczątek sezonu był całkiem całkiem, potem stało się co się stało, i druga część początku sezonu wypadła jak wypadła ;) Bilans 4-6, w tych okolicznościach, z takim terminarzem, jest naprawdę OK. Można było oczywiście marzyć o czymś więcej, ale… nie marudźmy. Zawsze mogliśmy wyglądać jak Bucks czy Sixers!
PLUSY I MINUSY (DRUŻYNOWO)jinglesZacznę od plusów. I tu trzeba podzielić to na grę z Banchero i bez. Bo to dwa różne światy, a Magic z Paolo w składzie potrafią się dopasować, coraz lepiej, do gry ze swoim liderem. Banchero ściąga na siebie obrońców, robi miejsce, po dwóch pierwszych meczach Magic byli w czołówce ligi w trójkach - oddawanych i trafianych (tia wiem jak to teraz brzmi). Zatem ten kolektyw z Amerykanino-Włochem na plus. No ale teraz musimy sobie radzić chwilowo bez niego...
A bez niego nie można odmówić Magic walki. Dają z siebie wszystko, wypowiedzi zarówno zawodników jak i trenerów sugerują, że nie załamujemy rąk tylko bierzemy co los dał, uczymy się przetrwać bez lidera i to pokazuje jak dojrzałą drużyną jesteśmy.
W tym wszystkim kluczową rolę odgrywa obrona, w której Magic są świetni, choć oczywiście mają przestoje. Mimo wszystko są trzeci w lidze pod względem zdobyczy punktowych rywali i defence nadal pozostaje wizytówką Orlando, napędzanych w tej statystyce głównie przez Suggsa i KCP (jesteśmy w czubie pod względem przechwytów), bo Isaac w tym sezonie jakoś nie może się rozpędzić.
Zatem kolektyw i obrona na plus.
Minusy są dość oczywiste, Magic są fatalni po atakowanej stronie parkietu w akcjach, które nie są kontrami. Trójki to w tym sezonie dramat, poza grającym tylko w końcówkach Josephem nikt nie trafia powyżej 36% zza łuku. Problemem są same rzuty, bo pudłujemy nawet z niezłych pozycji, ale jeszcze większym problemem są te pozycje. Brak setupów, zagrywek kreujących miejsce, wiele indywidualnych akcji i wymuszonych rzutów z nieprzygotowanych pozycji - to wszystko powoduje, że ekipa z O-Town ma ogromne przestoje i po prostu nie jest w stanie nawiązać walki z lepszymi rywalami.
W samej skuteczności z gry Magic też są jedną z gorszych drużyn w lidze, a na domiar złego osobiste też do poprawy. Mówiąc najogólniej - brakuje jakości w elementach gwarantujących zdobywanie punktów.
skrzatosPlusy drużynowe:
- wygrywanie w Kia Center. Póki co tylko trzy mecze na własnym parkiecie, ale najważniejsze, że wszystkie wygrane. Musimy jak najdłużej bronić swojego domu, tym bardziej, że poza Orlando nie idzie nam tak dobrze. Tylko cztery ekipy poza Magic (nasza ma najmniej rozegranych meczów, bo tylko 3) są niepokonane we własnej hali: Cavs, Lakers, OKC i Suns. Nie jest to duża próbka póki co, ale to fakt, że w poprzednich rozgrywkach mieliśmy pod tym względem bilans 29-12 (6. miejsce) sprawia, że powinniśmy również i teraz bardzo o to dbać.
- dostawanie się na linię rzutów wolnych. To kolejny ważny aspekt, który często wpływa na to jak wygląda nasza gra. Mamy zawodników, którzy potrafią z łatwością przedostać się do obręczy i jeśli nie uda się zdobyć punktów to chociaż damy radę wymusić faul. O wiele bardziej wolę, jak nasi gracze zamiast rzucać bez sensu za trzy, próbują dostawać się do kosza przez co nie dość, że mają okazję do łatwych punków to jeszcze osłabiają rywali, którzy łapią faule. Prawie 26 prób daje nam 6. miejsce i tylko egzekucja musi być lepsza, bo pod tym względem jesteśmy w drugiej połowie ligi.
- obrona. Może indywidualnie jeszcze się gubimy i zostawiamy wciąż zbyt dużo miejsca rywalom (szczególnie na łuku), ale drużynowo to wygląda naprawdę obiecująco. 3. defensive rating na poziomie 107.4, 75.9% zbiórek na własnej tablicy stawia nas na 1. miejscu w lidze. Przechwyty? 8.9 , bloki ? 6.1 – tu i tu 5. miejsce. Rywale zdobywają tylko 9.2 punktów z drugich szans (1. miejsce), notują tylko 43.2 pkt w paint (2. miejsce). Defensive minded team!
Minusy drużynowe:
- no właśnie mecze wyjazdowe. Tutaj czeka nas dużo pracy i musimy wspiąć się na wyżyny, by zacząć wygrywać poza Orlando. Póki co nie jest łatwo, ale może po tej trudnej pierwszej trasie, w kolejnych będzie nam lepiej szło. Nie możemy tylko bez sensu oddawać miliona trójek jak nie idzie, tylko z głową próbować szukać innych sposobów. Myślę, że to właśnie mecze wyjazdowe będą tutaj kluczem do końcowej pozycji w sezonie regularnym. Mam nadzieję, że tym razem bilans 18-23 uda nam się poprawić.
- trójki! Dalej mamy z nimi problem. 29.8% (jedyna drużyna ligi poniżej 30%) plasuje nas naturalnie na ostatnim miejscu w NBA. Oddajemy ich dużo, ale nie zawsze rzucamy z optymalnych pozycji. Tylko trzy drużyny trafiają mniej trójek na mecz niż my, a jak już na shoutboxie wspominano tylko Wagner, Harris i Joseph (z czego ten ostatni zazwyczaj w garbage time) mają ponad 35% skuteczności.
- przestoje podczas których potrafimy przez kilka minut nie oddać celnego rzutu z gry. Było tak przeciwko Heat mimo że był to już rozstrzygnięty mecz, nasi ulubieńcy przez chyba 5 minut nie potrafili zdobyć punktów. Nie wiem przez ile minut trwało to w rywalizacji z Bulls, ale zaczyna to coraz bardziej razić w oczy i jeśli chcemy wejść na wyższy poziom takie przestoje nie mogą nam się zdarzać, na pewno nie tak często. I tutaj jest rola dla trenera Mosleya, że właśnie w takich momentach jak te powinniśmy moim zdaniem mieć wytrenowane jakieś zagrywki, by nasi gracze wiedzieli jak zareagować i co zrobić by takie trudne momenty przetrzymać.
ssoniclsOrlando Isolation. Ależ mi się to określenie spodobało. Ta nazwa najlepiej odzwierciedla co graliśmy przez większość spotkań. I pokazuje co nas boli. Mamy wspaniałego zawodnika, nowego LBJ, dla którego iso play jest czymś łatwym, czymś w czym czuje się dobrze, jak ryba w wodzie. No ale co zrobić, gdy go nie ma? No, przydałoby się zagrać nieco inaczej. A tu wygląda jakbyśmy mieli jeden plan A, a planu B już nie było. Bo po co nam on skoro plan A się sprawdza? Czy my w ogóle gramy pick’n’rolle? Czy my gramy akcje po trójkącie? Hand-offy? Wykorzystujemy środkowych? Trzeba coś szybko dodać do arsenału ofensywnego, bo jesteśmy banalni do rozczytania, a akcje indywidualne Suggsa czy spryt podkoszowy Wagnera nie wystarczą do wygrywania spotkań. Na szczęście, zarówno w meczu z Indianą jak i Pelicans widać było już jakiś inny sposób na grę w ofensywie. Oby to był zalążek czegoś lepszego w najbliższych tygodniach.
Plusy:
- defensywa,
- atmosfera, jesteśmy monolitem, nie ma kłótni, jak wygrywamy to razem, jak przegrywamy to też razem,
- straty do czołówki konferencji, no do miejsca w top 3 to w zasadzie żadne.
Minusy:
- ofensywa,
- monotonia w ataku,
- brak odpowiedniego / nieumiejętność zagospodarowania KCP.
3 GRACZY NA PLUS, 3 NA MINUSjinglesWybrałem trzech graczy bardziej zadaniowych niż liderów, mniej oczywistych, ale ważnych w rotacji. Dlatego pomijam tu chwilowo Wagnera i Suggsa, chociaż można i o nich powiedzieć dobre słowa. Nie umieszczam tu również Banchero, chociaż o tym jak on jest dobry napiszemy pewnie osobny artykuł gdy ten wróci do gry.
(+)
Anthony Black - uwielbiam tego chłopaka. Zdecydowanie poprawił wejścia pod kosz i pierwszy krok, mówił w wywiadzie o tym, że przepracował lato, nabrał siły i jest pewniejszy w tych elementach. Trafił arcyważną trójkę z Pacers, chociaż nad rzutem musi wciąż mocno pracować. Ma całkiem niezły przegląd, rozdaje ponad 4 asysty i po minutach na parkiecie widać, że Mosley chce na niego stawiać.
Goga Bitadze - mówiłem o tym w podcaście u Piotrka Zarychty, powtórzę tutaj - Goga to świetny wyrobnik, który jak trzeba to wchodzi i robi swoje, a jak nie trzeba to czeka grzecznie na swój czas. Pod nieobecność Cartera daje solidne minuty, broni, zbiera i kończy pick'n'rolle spod kosza. Jest oczywiście nieco drewniany w ataku, ale nadrabia walką i solidnością.
Tristan da Silva - rookie został rzucony na głęboką wodę gdy coach Mosley postanowił wrzucić go do pierwszej piątki. A tam da Silva daje radę w czym na pewno pomaga mu doświadczenie z uczelni, gdzie spędził przecież aż 4 lata. Mimo, że debiutant, Tristan jest starszy od 6 graczy Orlando. Nie robi on jeszcze szału, ale podobnie jak Bitadze, robi po prostu swoje. Jest solidny, czasem trafi za 3, czasem spod kosza i choć czasem brakuje mu pewności i robi rookie-błędy, to z czasem powinien być coraz pewniejszy i po prostu lepszy.
(-)
Cole Anthony - nie wiem co się z nim stało, aż smutno się robi gdy patrzy się na jego grę, dlatego w meczu z Pelicans gdy zagrał kilka dobrych i ważnych akcji w czwartej kwarcie to aż się uśmiechnąłem. Cole wygląda jakby ekipa Monsterów z Kosmicznego Meczu wyssała mu umiejętności, nie trafia, brakuje mu pewności w grze przez co samej gry jest coraz mniej i wydaje się, że jego odejście z Magic jest kwestią czasu...
Jonathan Isaac - nie dość, że znów ma problemy zdrowotne, w 6 meczach, w których wystąpił grał tylko nieco ponad 13 minut na mecz, to jeszcze sama jego gra nie zachwyca. Brak mu energii, mało blokuje, mało zbiera, nie jest już tak wyróżniającym się graczem w obronie jak choćby w zeszłym sezonie, nie trafia trójek z rogu i zupełnie nie wygląda jak gracz, o którym mówiło się, że gdyby grał normalne minuty to byłby pewniakiem do DPOY.
KCP - mam nadzieję, że on jeszcze zaskoczy, ale póki co wygląda fatalnie w ataku, w którym jego trójki miały nam pomóc. W obronie nie można mu wiele zarzucić, ale skuteczność musi poprawić. Ostatnio zaczął wchodzić pod kosz i myślę, że powinien to robić częściej, bo jemu potrzeba również pewności w grze. To jasne, że musi przystosować się do nowego otoczenia i brak Banchero też mu nie ułatwia sprawy, ale by spełnić pokładane w nim oczekiwania koniecznie musi poprawić grę, przede wszystkim skuteczność zza łuku.
skrzatosZawodnicy na plus:
Paolo Banchero: pomimo tego, że do momentu kontuzji tylko 5 spotkań to i tak było to dla mnie to czego od niego oczekiwałem. To normalne, że będą takie spotkania jak z Grizzlies, gdzie to nie jest jego dzień i daje większą rolę Wagnerowi czy Suggsowi, ale gdy im też nie idzie to właśnie Banchero w dalszej części sezonu będzie musiał mimo wszystko być bardziej nastawiony na oddawanie +20 rzutów na mecz niż gdzieś w granicach 12-13. Występ z Pacers? Kompletna dominacja przed duże „D” w pierwszej połowie, w drugiej nieco spokojniej, ale w decydujących momentach znów się pokazał i załatwił nam zwycięstwo. Linijka 50 pkt, 13 zb i 9 ast zapisała się już na kartach historii NBA i Orlando Magic. Póki co średnio 29 pkt, 8.8 zb, 5.6 ast na 50% z gry wygląda świetnie i tylko niech te osobiste poprawia i będzie cudownie.
Mo Wagner/Goga Bitadze: w średnio niespełna 18 minut na mecz starszy z braci Wagner robi całkiem przyzwoitą robotę. Zagrał w każdym z 10 meczów i 6-krotnie zaliczał przynajmniej 10 pkt i podczas nieobecności Cartera Jr. wraz z Gogą robią dobrą robotę. Gruzin skupia się przede wszystkim na obronie. Przed kontuzją naszego podstawowego centra Bitadze zagrał łącznie 16 minut, a już w trzech ostatnich średnio 28, w ciągu których notował przynajmniej 10 pkt, a w meczu z Pacers miał jeszcze 12 zbiórek co dało mu double-double. Średnio 2 bloki na mecz w tym większym wymiarze czasu pokazuje, że dla Bitadze ważna jest obrona, a on w tym momencie jest ważnym zabezpieczeniem naszego kontuzjowanego frontcourtu.
Anthony Black: prawie 8 minut więcej na mecz rozgrywa nasz młody rezerwowy rozgrywający, który bardzo ciężko pracował w lato nad swoją grą. 7.7 pkt oraz 4.1 ast przy tym wymiarze czasu wygląda dobrze jak na drugoroczniaka, plus to jaką energię, obronę i mądrość wprowadza on na parkiet. Gdy nie siedzi mu rzut, to od kilku spotkań próbuje częściej dostawać się do obręczy i daje to fajne efekty. Wie też, o czym mówił w pomeczowych wywiadach, że nie jest tak silny fizycznie, ale ma inne atuty, z których będzie korzystał, by dać drużynie jak najwięcej.
Zawodnicy na minus:
Cole Anthony: nie poznaję naszego jednego z najlepszych rezerwowych poprzednich sezonów. Już od początku preseason Cole nie jest sobą, skuteczność beznadziejna, rozgrywanie mu nie idzie i widoczny brak pewności siebie. Ostatni mecz z Pels, pokazał jednak, że umiejętności i charakter by starać się poprawić ma, więc miejmy nadzieję, że w kolejnym podsumowaniu znajdzie się w tej rubryce wyżej.
Kentavious Caldwell-Pope: po bronionej stronie parkietu jest kotem i wraz z Suggsem tworzą myślę, że najlepszy defensywny backcourt w lidze, ale ja nie o tym. I żeby było jasne: nie oczekuję od niego 20 pkt co mecz, ale to czego my potrzebujemy to trójki, celne trójki, a nie 22% (tylko 10 celnych z 45 prób) z czego większość tych oddanych ma z przynajmniej przyzwoitych pozycji. W swoich ostatnich 5 sezonach ani razu nie miał poniżej 38%, więc tutaj musi dużo poprawić. Nowy klub, nowe otoczenie, nowe zagrywki, ale to profesjonalista więc liczymy bardzo na poprawę, bo tego bardzo potrzebujemy.
Jonathan Isaac: o tym że nie jest to okaz zdrowia to wiedzieliśmy, ale w końcu przepracował całe lato, wzmocnił się mięśniowo, przybrał na wadze i mogliśmy myśleć, że będzie mógł odegrać większą rolę niż w poprzednim sezonie. Niestety... uraz już w pierwszym spotkaniu, kilka meczów przerwy i powrót, ale w meczu z Pelicans kolejna niby delikatna kontuzja uda. Zobaczymy ile teraz będzie pauzował. Z każdym kolejnym problemem zdrowotnym, kontuzją czy opuszczonym back-to-backiem jego pewność siebie z pewnością nie będzie rosła. W rozgrywkach 2024/25 jego obecność na parkiecie nie robi aż takiej różnicy niż w poprzednim sezonie. Nie wiem, nie sprawdzałem statystyk, bo Isaac gra mało, ale tak mi się wydaje. Powoli zaczynam się zastanawiać czy nasz minister obrony będzie w stanie wypełnić podpisany w to lato (na szczęście nie w pełni gwarantowany) kontrakt.
ssoniclsKto na plus?
1. Paolo Banchero – nie może być inaczej. Mimo, że zagrał tylko w 5 spotkaniach, to był absolutnie naszym najlepszym zawodnikiem. Początek sezonu w jego wykonaniu przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Spodziewałem się raczej powolnego wchodzenia w sezon, tak jak w zeszłym roku. Dostałem GOATa.
2. Anthony Black – Po tej serii porażek trudno się wybiera najlepszych graczy, ale AB zrobił duży postęp w swojej grze i to chciałbym wyróżnić. Jest agresywniejszy w akcjach podkoszowych, bierze większą odpowiedzialność za konstruowanie akcji, mimo że to może jeszcze nie zawsze wychodzi jak powinno, ale nic to. Dobrze się nam rozwija. Oby tak dalej!
3. Tristan da Silva – trzeci wybór był trudny, bo szczerze mówiąc trudno mi było kogoś wyróżnić bardziej. Może Suggs? Może Mo Wagner? Może Franz? Może Bitadze? Ale niech rookie ma tego ostatniego plusa. Pokazał, że może być wsparciem w ofensywie, miał już ponad 40% z dystansu, ale ostatni mecz i 1/7 mu popsuł statystki. Do poprawy głównie gra w obronie i trochę więcej masy by się przydało.
Minusy?
1. Cole Anthony – jest w tak tragicznej dyspozycji, że nie gra już w każdym spotkaniu, albo jak gra to wchodzi raz na 3 minuty i ława. Co się z nim stało? Nie wiem. Statystyki ma koszmarne. 30% z gry! 19% za trzy! W tym momencie to wolę już Jospeha oglądać na rozegraniu niż jego. Choć ostatnia kwarta z Pels dała odrobinę, podkreślam ODROBINĘ nadziei, że będzie lepiej.
2. KCP – nie jest najgorszy wśród naszych, ale jest największym rozczarowaniem. Widziałem już te memy ze Scooby-Doo gdzie zdejmowana jest maska KCP i pod nią pojawia się twarz Harrisa. Te memy nie wzięły się znikąd. Jego najgorszy dotychczas sezon to trzeci w Pistons, gdy rzucał jedynie 30,9% za trzy. Później nie zszedł już poniżej 34,7%, a w czterech ostatnich sezonach przekraczał 40%. Teraz ma 22%... What’s happen?
3. Gary Harris – mój „ulubieniec”. 2 razy przedłużaliśmy z nim umowę, a ja dalej nie wiem po co? Ten sezon to kolejno zdobyte punkty: 18, 6, 0, 0, 0, 0!, 4, DNP, 5, 7… Jeden dobry mecz, jeden przeciętny, 2 takie sobie… na 10 rozegranych…
CO ZROBIĆ BY PRZETRWAĆ BEZ BANCHEROjinglesNo właśnie, to jest pytanie na które Magic powinni jak najszybciej znaleźć odpowiedź, bo mimo że gra bez Banchero jest dla drużyny bardzo trudna, to Wschód nadal daje szanse by playoffy nawet bez play-inów były w zasięgu.
Magic muszą kontynuować dobrą obronę, ale też muszą być bardziej kreatywni w ataku i ograniczyć przestoje - tu zadanie zarówno dla graczy jak i dla trenerów. Nie można dawać rywalom runów, podczas których robi się różnica kilkunastu punktów. Jak nie ma pomysłu na kreację, to niech Wagner albo Suggs wymuszają faule, na przełamanie niemocy w zdobywaniu punktów.
Koniecznie trzeba też poprawić skuteczność za 3, nie przetrwamy trafiając poniżej 30% takich rzutów, szczególnie że w oddanych próbach Magic są na 11. miejscu w lidze. Do tego potrzeba więcej ruchu piłki, kombinacyjnych akcji, zagrywek, ale też spokoju i cierpliwości w kreowaniu akcji.
skrzatosNie da się przetrwać bez Banchero. Tak jak Heat nie przetrwali bez Butlera, Bucks bez Giannisa czy Sixers bez Embiida. To nasz lider i nie da się go po prostu kimś innym zastąpić. Franz Wagner musi wziąć więcej na siebie, ale on nie będzie nigdy strzelcem nr 1. To dobry materiał na drugą opcję, ale my swoją gwiazdę już mamy i to jest Banchero. Nie ważne, że Niemiec dostał maksymalny kontrakt, tak już jest i będzie w NBA, że nie tylko najlepszy zawodnik będzie dostawał takie pieniądze, a również zawodnicy którzy będą drugą opcją czy najlepszym obrońcą danej drużyny. Wracając do Banchero i jego nieobecności. Po pierwsze musimy zacząć trafiać więcej trójek, szczególnie KCP, który po to został ściągnięty. Franz musi brać na siebie więcej gry i nie przejmować się nawet jeśli będzie miał gorszy rzutowo dzień, po prostu cisnąć ile się da. Ławka musi przychodzić co mecz do gry, nie tylko jeden z rezerwowych, ale przynajmniej dwóch, wtedy w jakimś stopniu możemy powalczyć nawet z nieco lepszymi ekipami, ale nie z najlepszymi, na to nie liczmy. Strzeżmy Kia Center jak twierdzy, potrafimy grać w Orlando nawet z silniejszymi, więc to akurat jest do zrobienia. Paolo wróci prawdopodobnie w pierwszej połowie grudnia, do tego czasu mamy 7 meczów u siebie i 9 wyjazdowych. Najlepsze co możemy zrobić to starać się utrzymać w granicach 50% zwycięstw. Będzie ciężko ale spróbować można.
ssoniclsJak przetrwać bez Banchero? Nie wiem. Trzeba po prostu przetrwać. 50% wygranych byłoby czymś pożądanym. Na nasze szczęście, teoretyczni, głowni rywale do PO też nie zaliczyli dobrego początku. Indiana gra w kratkę, Bucks grają padakę większą niż my (czy można już to określać słowem riversują? :D), Sixers bez Embiida i George’a nie byli w stanie, poza Indianą i to i tak po dogrywce, z nikim wygrać (a przegrali nawet z Pistons; choć tak wiem, czas się chyba z nich przestać nabijać, w końcu wyglądają jak przyzwoita, a nie śmieciowa drużyna), a teraz wypadł im jeszcze Maxey. Ba, na wschodzie, tylko 3 drużyny są na >=50%. Droga do PO jest więc dalej szeroko otwarta. W każdym razie, next man up. Mamy solidną kadrę, wielu utalentowanych zawodników, jest kim grać (popatrzcie sobie na ławkę Bucks…). Każdy musi wziąć na siebie większą odpowiedzialność za grę, a prym muszą wieść Ci najbardziej doświadczeni jak KCP jak i Ci którzy są naturalnymi liderami drużyny, czyli Franz i Suggs.
KOLEJNE 10 SPOTKAŃvs Washington
vs Charlotte
vs Indiana
vs Philadelphia
@ Phoenix
@ LA Clippers
@ LA Lakers
vs Detroit
@ Charlotte
vs Chicago
W kolejnych meczach rywale są teoretycznie słabsi niż w pierwszych 10 spotkaniach. Przydałoby się poprawić te najbardziej kłopotliwe elementy gry i po 20 grach mieć bilans co najmniej 50%. Jest to do zrobienia, trzymajmy kciuki!!! GO MAGIC!!!