Na szczególną uwagę zasługuje występ debiutanta Jase'a Richardsona, który w 24 minuty zanotował 13 pkt, trafiając 5/11 z gry, z czego 3/3 zza łuku. Do tego zaliczył 4 zbiórki, 3 z nich w ataku.
Odpoczywali obaj bracia Wagner (Mo kontuzja, Franz odpoczynek) oraz Suggs (rehabilitacja), a w pierwszej piątce dobrze pokazał się da Silva - 12 pkt, 2/6 za 3.
Ogólnie Magic trafili 13/39 trójek. Ale skuteczność Richardsona czy Howarda (2/4 za 3) daje promyczek nadziei. Taki mini, bo to tylko jeden mecz i tylko preseason.
Media Day za bardzo nie śledziłem, ale z przelotnie złapanych informacji i relacji można odnieść wrażenie, że atmosfera w drużynie jest dobra. Nie wiadomo czy Suggs będzie gotowy na pierwszy mecz sezonu, są szanse, że tak. Ale niewykluczone, że na jego powrót chwilę jednak poczekamy, grunt żeby nie przedobrzyć i mieć pewność, że jest gotowy.
Bane wygląda, jakby fajnie wkomponował się w drużynę, mówił o tym, że wie jaka jest jego rola i chce pomóc liderom by wprowadzić drużynę do walki o najwyższe cele. Jones też wydaje się być właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
Zwieńczeniem fajnej atmosfery w ekipie był
koncert, jaki zawodnicy urządzili Mosleyowi po meczu z Heat, z okazji 47. urodzin trenera. Oczywiście wykonawcami byli debiutanci i drugoroczniak. Oby nastroje w sezonie spowodowane wynikami Magic były równie dobre.
OK, piszę o tym, że gracze śpiewali "Sto lat" trenerowi, to znaczy, że naprawdę tęsknię za oglądaniem spotkań Orlando Magic :D Ale już niedługo. GO MAGIC!!!