Kibice Magic doskonale zdają sobie sprawę, w jak beznadziejnej sytuacji znalazła się ich ukochana drużyna. Zawodnicy z Orlando mają za sobą serię pięciu teoretycznie łatwych meczów, do których często przystępowali nawet w roli faworytów. Niestety podopieczni Jacque’a Vaughna wbrew oczekiwaniom przegrali wszystkie te spotkania ulegając kolejno Raptors, Jazz, Hornets, Wizards i ponownie Raptors, którzy w sobotnią noc rozbili naszych ulubieńców aż 35 punktami. Te upokarzające klęski można choć w pewnym stopniu usprawiedliwić faktem, że Magicy musieli radzić sobie bez Davisa, a ostatnio także Nelsona i Moore’a. Występ tych rozgrywających w meczu z Miami Heat także stoi pod znakiem zapytania. Do gry powrócił za to Turkoglu, jednak nie wniósł on do drużyny z środkowej Florydy wiele dobrego. W 23 minuty zdołał zdobyć osiem punktów przy słabej skuteczności (3/8). Sytuacji ekipy z O-Town nie poprawia także fakt, że w najbliższych dniach przyjdzie im się zmierzyć z takimi rywalami jak Heat, Bulls, Knicks, Nuggets czy Clippers.
Heat to w porównaniu do Magic zespół z innej planety. Co prawda "Żarom" ostatnio też nie najlepiej się wiedzie, jednak podopieczni Erika Spoelstry wciąż stoją na czele Konferencji Wschodniej. Po niespodziewanych porażkach z Pistons i Bucks, LBJ i jego koledzy czują na plecach oddech zawodników z Nowego Jorku. Tamtejsi Knicks są tuż za dzisiejszymi przeciwnikami Orlando i przy ich następnym potknięciu obejmą prowadzenie w Eastern Conference. Dlatego Miami nie może pozwolić sobie na kolejne niepowodzenie i trudno przypuszczać, że kibice zgromadzeni w Amway Center będą wraz z przybyciem Nowego Roku świętować także zwycięstwo ich ulubieńców nad przyjezdnymi z południowej Florydy. Liderem Heat jest oczywiście trzykrotny zdobywca nagrody MVP LeBron James, który przewodzi swojej drużynie nie tylko w zdobywanych punktach, ale także zbiórkach i asystach. "Wybrańca" wspierają pozostałe elementy Wielkiej Trójki: Dwyane Wade i Chris Bosh.
Heat grają bez prawdziwego centra, co może okazać się dziś jedyną przewagą Magic. Funkcję fałszywego środkowego pełni w Miami wyżej wymieniony Chris Bosh. Otwiera to szansę Nikoli Vucevicowi, który, miejmy nadzieję, wykorzysta różnicę wzrostu i w bezpośrednich pojedynkach wygra rywalizację z Boshem.
Oczywistym faworytem spotkania jest zespół Erika Spoelstry. Jeśli jednak Magic wzniosą się na wyżyny swoich umiejętności i wykorzystają każdą niedoskonałość rywali, być może przywitamy Nowy Rok od zwycięstwa naszych ulubieńców.
Mecz rozpocznie się o godzinie 23:00 czasu polskiego w poniedziałek wieczorem. Liczymy, że zdołacie pogodzić sylwestrową zabawę z oglądaniem derbów Florydy i zasiądziecie za kilka godzin przed ekrany komputerów.