Świetnych występów graczy Orlando Magic było naprawdę bardzo dużo, ale ja postarałem wybrać się te "the best of the best".
Zacząć muszę od genialnego występu Tracy McGrady’ego, który w wieku niespełna 25 lat rzucił "Czarodziejom" z Waszyngtonu aż 62 pkt! co jest rekordem punktowym w Amway Arenie, Orlando Arenie, TD Waterhouse Centre czy też The Arena in Orlando. Nie ważne jak nazywała się ta hala, a gdzie się mieściła - 600 West Amelia Street, Orlando, Floryda. Niesamowite spotkanie naszego ówczesnego go-to-guy’a zostało okraszone dodatkowo 10 zbiórkami i 5 asystami. Kuzyn Vince’a trafił 20 rzutów (na 37 prób), na dystansie nie był aż tak hot (5/14) i gdyby lepiej wykorzystywał rzuty osobiste (17/26) to z pewnością licznik nie zatrzymałby się na 62 oczkach. Ale czy mamy prawo mówić, że 62 punkty nam nie wystarczą? Wydaje mi się, że nie, bo to był mimo wszystko niesamowity występ. Gilbert Arenas starał się jak mógł, ale nie był w stanie dorównać T-Macowi, który był nie do zatrzymania. "Agent 0" zdobył 40 pkt, ale trafił tylko 15 z 33 rzutów i gdy przebywał na parkiecie Wizards z nim byli -10, a Magic z McGradym +10. Tracy zdobył ponad połowę punktów Orlando, które pokonało przyjezdnych 108-99.
53 punkty w 36 minut? Zastanawiać się można, który rzucający obrońca jest w stanie zdobyć tyle punktów w takim czasie, znowu T-Mac? Nie tym razem. Kosmiczny występ w koszulce Magic 20. kwietnia 1994 roku zaliczył wtedy 22-letni Shaquille O’Neal, który do 53 oczek dodał również 18 zbiórek w wygranym 121-101 meczu przeciwko Timberwolves. Dla klubu z O-Town było to 49. zwycięstwo w sezonie do którego najbardziej przyczynił się właśnie O’Neal. Nasz center popisał się bardzo dobrą skutecznością (22/31) i nawet z linii rzutów osobistych dał radę (9/13).
W moim zestawieniu ponownie zagościł McGrady, ponieważ wielkich meczy w trykocie Orlando miał naprawdę sporo. Tym razem T-Mac poszedł na 52 pkt przeciwko Bulls w wygranym 110-96 spotkaniu dwóch przeciętnych ekip. Występ Tracy’ego zasługuje na wielkie uznanie, bo zrobił to w 33 minuty, a wyżej możemy zauważyć, że Shaq rzucił 53 w 36 min. Nasz SG był niemalże perfekcyjny na linii rzutów osobistych myląc się tylko 4 razy na 20 prób, trafił 6 na 13 trójek i popełnił tylko jedną stratę. Bezapelacyjnie był graczem meczu dając Orlando 27. zwycięstwo, a te wspaniałe statystyki uzyskane w ciągu trzech kwart. Ostatnią odsłonę T-Mac mógł spokojnie oglądać z ławki, ponieważ Magic mieli bezpieczną przewagę i zwycięstwo nie było ani przez moment zagrożone w tych decydujących 12 minutach.
Nie byłbym sobą gdybym w tym artykule nie umieścił Vince’a Cartera. Choć myślę, że mam dobry powód, by to zrobić, ponieważ VC w wieku 33 lat sprawił, że wróciły nadzieje na to, że nasz rzucający obrońca cofnął zegar. Był 8. luty 2010 roku kiedy Magic podejmowali u siebie New Orleans Pelicans przed kamerami TNT. Niestety goście osłabieni brakiem Chrisa Paula mogli być pełni obaw o wynik meczu, ale świetny występ Collisona (29 pkt + 9 ast) sprawił, że to był MECZ. Magic kompletnie nie mieli obrony w pierwszej połowie i tylko świetna postawa Cartera w drugiej częśc uratowała nam to spotkanie. Nie tak szybki i już nie tak atletyczny jak kiedyś gracz trafił aż 70% rzutów (19/27), mając tylko 4 próby FT (wszystkie skuteczne). Kuzyn T-Mac’a czuł się komfortowo na dystansie (6/10) i to właśnie stamtąd trafiał najważniejsze rzuty, choć z mid-range też był bardzo skuteczny, patrząc na to jak słaby rzutowo miał początek roku. Już bez wielkich dunków, ale wciąż zabójczy uzyskał 48 punktów i był to jego ostatni tak dobry mecz w karierze, która pewnie niedługo się skończy.
Teraz znowu przeczytacie o Shaqu, ponieważ jego statystyki z meczu przeciwko Celtics nie mogą zostać nie zauważone. Tuż po walentynkach 1994 roku O’Neal nie okazał dużo miłości przyjezdnym z Bostonu aplikując im aż 36 pkt na 52% skuteczności oraz zbierając z ich desek 14 piłek (łącznie 24). Niestety na linii rzutów osobistych nasz center nie mógł złapać rytmu, ponieważ tylko 8 z 20 jego rzutów znalazło drogę do kosza. Magic wygrali 102-92, a Shaquille trzy dni później zaliczył również świetny występ. 18. lutego Orlando gościło Seattle Supersonics z Garym Paytonem i Shawnem Kempem w składzie. Nasz zawodnik kompletnie zdominował grę uzyskując 38 pkt! Spudłował tylko 3 z 19 oddanych rzutów, dodatkowo na linii FT pomylił się raz na siedem prób i ponownie zdominował tablice – 20 zbiórek! Ponadto 5 razy blokował rywali i Magic wygrali 124-93 co było ich trzecim zwycięstwem z rzędu.
Pan który teraz prowadzi Orlando Magic w przeszłości również zaliczał świetne mecze w NBA i to dla naszej ekipy. 30. grudnia 1990 roku w wysoko wygranym meczu przeciwko Denver (155-116) Scott Skiles zapisał się w historii ligi ustanawiając rekord asyst notując ich aż 30! Rozgrywający drużyny z O-Town nie dość, że rozdał tak kosmiczną liczbę asyst to na dodatek zdobył 22 pkt i 6 zb. Magicy wygrali każdą kwartę ogólnie trafiając 57% rzutów, totalnie rozbijając Nuggets. To było coś!
W tej części to wszystko, choć to jeszcze nie koniec opowieści o Magicznej Arenie, występach w niej czy historiach, które się tam wydarzyły…
Komentarze
Autor: LaBlacheOne | Data dodania: 17.01.2016, 8:53
Dziękuję skrzatos. Sobota Wspomnień ma zawsze moc.