Oczywistym jest, że nie opiszę tutaj wszystkich 14 sezonów, ale skupię się na tych kiedy to do rozgrywek posezonowych awansowaliśmy po roku albo kilku latach przerwy.
Drużyna z O-Town po raz pierwszy w swojej historii do PlayOffs awansowała w 5. sezonie istnienia i od tego czasu gościli tam 4 lata z rzędu (graliśmy m.in. w Finałach 95 o czym każdy dobrze wie).
Po sezonie 1992/93, który okazał się pechowych dla Magików, ponieważ z bilansem 41-41 (takim samym jak Pacers) zajęli przez nikogo niechciane 9. miejsce w Eastern Conference. Dzięki lepszemu bilansowi w dywizji (16-12, 15-13 Magic) to właśnie ekipa Indiany zajęła ostatnie premiowane awansem miejsce do PlayOffs.
Przejdźmy do rozgrywek 93/94, kiedy to po praz pierwszy w dosyć krótkiej historii Orlando udało im się awansować do rozgrywek posezonowych. Bilans 50-32 dał nam 2. miejsce w Atlantic Division (lepsi byli tylko Knicks, 57-25), a 4. w całej Konferencji. Drużyna Briana Hilla mająca w składzie O'Neala, Andresona, Scotta i jeszcze debiutującego Hardawaya świetnie radziła sobie w ataku o czym świadczył 3. ofensywny rating w lidze (110.8). Magic z wschodzącą gwiazdą jaką był O'Neal już w drugim sezonie (29.3 pkt, 13.2 pkt, 2.9 blk) oraz dobrymi kolejnymi opcjami (Penny, Dennis, Nick) świetnie się uzupełniali, dzięki czemu pierwsze playoffy stały się faktem. Sezon rozpoczęliśmy od 3-0 i ani razu nie mieliśmy w jego trakcie więcej porażek od zwycięstw. Przez pierwsze 3 miesiące nasi ulubieńcy nie zaliczali jakiś spektakularnych serii zwycięstw, ale mimo to gra i bilans zadowalały kibiców w 100% . Przełom w grze podopiecznych trenera Hilla nastąpił pod koniec stycznia kiedy to wygrali 5 kolejnych spotkań, a jeszcze lepiej było od 9 lutego do 1 marca gdy tych zwycięstw z rzędu było aż 7. Nasz rookie Anfernee Hardaway rozegrał wszystkie 82 spotkania sezonu regularnego i notował średnio 16 pkt, 6.6 ast, 5.4 zb, 2.3 stl w średnio 36.8 min. „Penny” dwa razy zaliczył występ na ponad 30 pkt. Pierwszy raz ta sztuka udała mu się tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1993 roku, gdy w zwycięstwie z Nets uzbierał 31 pkt, 9 zb i 7 ast. Nieco ponad miesiąc później przeciwko Charlotte był bliski triple-double do którego zabrakło mu po jednej zbiórce i asyście (32 pkt, 9 zb, 9 ast). Nasz zawodnik niestety nie zgarnął nagrody Rookie Of The Year, ponieważ ta powędrowała w ręce gracza, którego Magic wymienili za Penny'ego – Chrissa Webbera (17.5 pkt, 9.1 zb, 2.2 blk). Shaq w głosowaniu na MVP był czwarty z linijką jaka widnieje u góry przy jego nazwisku.
Od sezonu 93/94 przez kolejne 3 lata meldowaliśmy się w PlayOffs, by w rozgrywkach 97/98 zrobić sobie od nich roczną przerwę. Magic co prawda podobnie jak w swoim debiucie w postseason odpadli już w pierwszej rundzie, ale dzisiaj nie będziemy się tym zajmować.
Rozgrywki 98/99 rozpoczęły się dopiero 5 lutego 1999 roku, a to z powodu lockout jaki miał wtedy miejsce. Magicy jak dobrze wiadomo już bez Shaqa, ale za to z trio Hardaway-Anderson-Armstrong rozpoczęli sezon 8-2 i grali bardzo dobrze przez cały skrócony Regular Season. Mały kryzys przydarzył się nam w końcowej fazie kiedy zaliczyliśmy 5 porażek z rzędu i spadliśmy przez to na 3. miejsce w Konferencji Wschodniej. Najgorszy atak (89.5), ale za to dobry defence dawały nam wiele zwycięstw, może nie byliśmy już tak efektownie grającym zespołem jak w sezonie 93/94, ale i tak gracze trenera Daly'ego dawali dużo radości swoim fanom. Penny choć był liderem to nie zaliczał jakiś spektakularnych występów, tylko dwukrotnie osiągnął granicę 30 punktów, ale za to 9-krotnie zaliczał double-double (tylko dwukrotnie punkty + asysty). Najlepszy mecz na 40 punktów miał Nick Anderson, który w zwycięstwie z Nets trafił 14 z 19 rzutów (+ 9/12 FT) i dołożył do tego jeszcze 9 zbiórek i 6 asyst.
Kolejna przerwa od PlayOffs czekała nas w sezonie 99/00, by w rozgrywkach 2000/01 znów być w najlepszej ósemce Eastern Conference. Tym razem Magicy przeplatali zwycięstwa z porażkami i nie mogli tak naprawdę złapać jakiegoś rytmu. Skład Orladno znowu się zmienił, w ekipie co prawda ciągle był Armstrong, ale nie było już Hardawaya, który wymieniony został do Suns na zasadzie sign-and-trade. Do Magic zawitały w tamto lato dwa duże nazwiska. Pierwsze to Grant Hill, który po świetnym sezonie w Detroit (25.8 pkt, 6.6 zb, 5.2 ast) miał stworzyć mega duet z McGrady'm, który chciał wyjść z cienia swojego kuzyna (Vince'a Cartera) i podpisując z Magic kontrakt na 67.5 mln dolarów wiedział, że oczekiwania wobec niego będą bardzo wysokie. Niestety z powodu kontuzji kostki Grant Hill przez pierwsze 3 sezony zagrał w Magic odpowiednio: 4, 14 i 29 spotkań, nie wspominając, że czwarty sezon stracił w całości. Zdani byliśmy więc na T-Mac'a, o którym już kiedyś pisałem w Sobocie Wspomnień. Magicy zakończyli Regular Season z bilansem 43-39, który dał 7. miejsce w konferencji. McGrady już w pierwszym sezonie zaczął spłacać swój kontrakt, 26 występów na co najmniej 30 punktów (w tym 5 razy 40+). Szkoda tylko, że z Grantem było inaczej...
Od sezonu 2003/04 do 05/06 trochę się pozmieniało. W drużynie nie było już Tracy'ego, w drafcie 2004 wybraliśmy Howarda, zamieniliśmy się piciekm z Cavs dzięki czemu do Magic trafił inny rookie – Jameer Nelson. Niestety od tego czasu jeszcze 2 lata próbowaliśmy nieskutecznie dostać się do PlayOffs. Rozgrywki 2006/07 zaczęliśmy imponująco (14-6), ale jak to mówią „miłe złego początki”. Po kolejnych 20 meczach mieliśmy bilans 22-18, by po 60 spotkaniach mieć już więcej porażek niż zwycięstw 28-32, ale na szczęście nawet z 42 porażkami na koniec Regular Season udało nam się dostać do postseason (choć o tym co tam się działo lepiej nawet nie wspominać). W tym sezonie na gwiazdę wyrósł Howard, który aż 60-krotnie zaliczył double-double. Mimo małego wachlarza w ofensywie D12 6 razy uzyskał co najmniej 30 pkt, a jego średnie wyglądały naprawdę świetnie – 17.6 pkt, 12.3 zb, 1.9 blk i nawet osobiste nie były problemem (59%). Nelson (13 pkt, 4.3 ast) dzieli się rozgrywaniem z Turkoglu (13.3 pkt, 3.2 ast), a i nawet Grant Hill rozegrał w miarę niezły (65 spotkań) swój ostatni sezon w barwach Magic, po czym jako wolny agent podpisał kontrakt z Suns.
Jest rok 2017 sezon dopiero się rozpoczął, ale my już 5 lat jesteśmy poza PlayOffami. Gdyby dzisiaj był 28 październik 2018 to pisząc ten tekst chciałbym móc dopisać jeszcze jeden akapit o tym jak rozgrywki regularne 2017/18 poprzedzały nasze występy w PlayOffs i nie ważne czy byłyby to tylko cztery mecze czy nie, ale po prostu już tak długo na to czekam, że aż boję się o tym myśleć i sobie to wyobrażać. Wiem jakie to emocje gdy jadąc do Polski na pogrzeb babci oglądasz w nocy jak dziadek Richardson wygrywa nam mecz w Indianie czy już później po powrocie za granicę jak Davis dostaje dacha za opuszczenie spodenek. Cała Amway Center na niebiesko i ten doping. Po prostu za tym mega tęsknie i chciałbym poczuć znowu te emocje, kiedy zdasz sobie sprawę, że Twój sezon będzie trwał więcej niż 82 mecze.
Be Magic!!!