jingles10. Dennis Scott & Horace GrantNiestety, ale musiałem troszkę oszukać. Skrzatos się zgodził i wybaczył. Jak bym nie kombinował, to wychodziło mi 11 graczy, a Scott i Grant są dla mnie dokładnie na tym samym poziomie. Dlatego przy tym jednym miejscu muszę dokonać takiego oszustwa.
Ciekawym jest fakt, że gdy rozmyślałem sobie o moim TOP 10 bez rozpisywania zawodników, to miałem wrażenie, że ta dwójka będzie wyżej. W końcu to gracze ze składu z Finałów 95. Stworzenie TOP 10 nie jest jednak prostym zadaniem i po rozpisaniu i przeanalizowaniu listy zawodników okazało się, że panowie lądują na miejscu nr 10.
Zawsze gdy grałem z kolegami na podwórku mając 10-11 lat, przy rzutach z daleka byłem Scottem. W tych samych pojedynkach gdy zbierałem piłkę z tablicy byłem Grantem. (Dlaczego nie Shaqiem? Bo chciałem rozdzielić funkcje, O'Neal był od zdobywania punktów, Horace od zbiórek :D) Obaj to świetni gracze, bardzo ważni gracze w kontekście sukcesu młodej drużyny Magic, jakim był awans do Finałów, ale obaj to jednak role playerzy i takie funkcje pełnili przez całe swoje kariery.
Scott od początku swojej przygody w NBA grał w Orlando, Magic wybrali go w Drafcie 1990 z numerem 4. Był to trzeci w kolejności gracz wybrany przez drużynę ze środkowej Florydy, rok wcześniej w swym pierwszym drafcie Magic wybrali Andersona i Ansleya. 3-D to wybitny specjalista od rzutów za 3. Podczas 7 lat spędzonym w O-Town trafiał zza łuku na skuteczności nieco ponad 40%, w całej karierze ma skuteczność nieco poniżej 40%. W Orlando Dennis grał zdecydowanie najdłużej, po odejściu z ekipy z O-Town miał jeszcze kilka 1-sezonowych epizodów, ale tylko w Mavs, zaraz po wymianie, grał na poziomie zbliżonym do tego z poprzednich lat, później było już znacznie gorzej.
Grant został pozyskany przez Magic z Bulls w 1994 roku, z Bykami zdobył wcześniej 3 tytuły mistrzowskie, był to zatem świetny dodatek do młodej drużyny z Florydy, a jego doświadczenie miało pomóc ekipie z Shaqiem i Pennym osiągnąć największe sukcesy. I faktycznie pomogło awansować do Finału 95, a jedna z najbardziej znanych akcji "okularnika" w barwach Magic to
wsad w końcówce meczu z Bulls po wcześniejszym przechwycie piłki Andersona na Jordanie w playoffs 95.
Scott w sezonie 95/96 ustanowił rekord NBA w liczbie trafionych trójek w ciągu jednego sezonu (267), jego wyczyn został poprawiony dopiero 10 lat później przez Raya Allena. W kwietniu 1996 roku ustanowił też rekord NBA w liczbie trójek w jednym meczu (11) poprawiony dopiero w 2003 roku przez Kobe Bryanta. Ten wynik do dzisiaj jest najlepszym w historii ekipy naszych ulubieńców. We wspomnianym sezonie Dennis trafiał imponujące 42,5% rzutów za 3 przy aż 7,7 próbach na mecz, co jak na tamte czasy było sporym wynikiem.
W czasie spędzonym w Orlando Scott notował 14,8 pkt, 3,1 zb, 2,3 ast, 1 prz na mecz, trafiał ponad 40% za 3 i prawie 79% z osobistych.
Horace miał w Magic dwa epizody. Pierwszy w latach 94-99, a drugi w latach 2001-03, gdy wrócił na Florydę po sezonach spędzonych w Seattle i Lakers. To sprawia, że Magic oraz Bulls to najdłuższe odcinki czasu w jednym klubie dla tego gracza. Grant był typowym silnym skrzydłowym, specjalistą od zadań specjalnych, rzutów z półdystansu, walczakiem pod koszem, twardym w obronie. W Orlando notował 11,3 pkt, 8,2 zb, 2,1 ast, 1 prz, 1 blk na mecz, trafiał 50% z gry i 70% z osobistych.
Druga przygoda Granta w Magic była oczywiście zdecydowanie mniej udana niż pierwsza, a w sezonie 2002-03 Horace wystąpił w zaledwie 5 spotkaniach. Na ostatni rok kariery wrócił do Lakers, z którymi wcześniej (w 2001 roku) zdobył swoje czwarte mistrzostwo.
Obaj zawodnicy są dla mnie bardzo ważni, myśląc o moich ulubionych czasach w NBA są wymieniani jako pewniacy kojarzący mi się z tymi czasami. Umieściłem ich tak nisko w swoim rankingu nie z powodu tego, że coś do nich mam, ale z tego powodu, że jest kilku zawodników, którzy wywołują u mnie jeszcze większe emocje. Niemniej jednak ta dwójka zadaniowców na zawsze pozostanie w moim sercu, a ich występy w Magic zawsze będę wspominał z uśmiechem na twarzy.
Aha - obiecuję już więcej nie oszukiwać, na pozostałych miejscach będą już pojedynczy zawodnicy ;-)
Horace Grant HighlightsDennis Scott Highlightsskrzatos10. Jason WilliamsMoje zestawienie otwiera zawodnik, który wydaje mi się, że będzie największym zaskoczeniem w skrzatosowym top 10. Nie będą za nim przemawiały ani statystyki, ani tym bardziej ilość sezonów rozegranych w Magic.
Ściągnięty z emerytury (zdecydował się zakończyć karierę po sezonie 07/08 ze względu na zbyt wiele odnoszonych kontuzji) przez Stana Van Gundy'ego w 2009 roku podpisał roczny kontrakt z Orlando Magic. Pod nieobecność Jameera Nelsona bardzo dobrze sobie radził jako starter kiedy to w 17 meczach wychodząc jako podstawowy zawodnik, Magicy wygrywali 13 razy. W rozgrywkach 2009/10 zaliczył wszystkie 82 mecze Regular Season, 18-krotnie jako gracz s5. Ponadto zagrał też w każdym meczu PlayOffs (przegrane Finały Konferencji z C's).
W wieku 34 lat miał naprawdę fajne momenty i z przyjemnością patrzyłem na jego grę. Skupiony w pierwszej kolejności na celnym podaniu, nie tracił zbyt wielu piłek (1.1 TO na prawie 21 min/m), starał się w obronie, a i potrafił zdobywać punkty (w Magic najlepsze w karierze 38% za 3 w sezonie 09/10). Pamiętam, że wiele osób obawiało się jego osoby ze względu na jego charakter (podobnie sprawa miała się z Mattem Barnesem), ale wtedy w Orlando mieliśmy fajną ekipę gdzie wszyscy byli skupieni na jednym celu, którego niestety ostatecznie nie udało się osiągnąć.
Bardzo imponowało mi jego zaangażowanie, że pomimo już 34 lat na karku jeszcze mu się chciało. Nie pamiętam z kim dokładnie graliśmy, ale była taka akcja gdzie tuż przed końcem kwarty zdobył punkty, a za kilka sekund po przechwycie Barnesa zdążył jeszcze rzucić trójkę z końcową syreną.
A jednak udało się znaleźć! :)
Dwie trójki J-WillaNajlepszy mecz za czasów gry w Orlando?
Chyba double-double z Milwaukee gdzie zanotował 12 punktów i aż 10 asyst (nie tracąc ani jednej piłki w 34 minuty gry) dzięki czemu przyczynił się do minimalnego 2-punktowego (100-98) zwycięstwa z Bucks. Dobre zawody rozegrał również przeciwko swojej byłej ekipie – Heat, kiedy to na własnym parkiecie przegraliśmy 98-99, ale Williams poszedł wtedy w 25 punktów (9/12 z gry, w tym 4/6 za 3) i 8 asyst (tylko 1 TO). Najgorsze niestety było to, że w najważniejszym momencie przy stanie 98-97 dla Magic, Jason spudłował dwa osobiste (ehh skąd my to znamy?), a następnie na niespełna 2 sekundy do końca Heat zdobyli decydujące punkty.
W sezonie regularnym 19 razy z minimum 10 punktami w meczu i 29-krotnie z zerem po stronie strat. W playoffach miał już mniejszą rolę, bo i też czasu dla niego było mniej (duże minuty grali podstawowi zawodnicy).
Williams ponownie podpisał roczny kontrakt z Magic 3 sierpnia 2010 roku. 29 września przeszedł zabieg kolana, ale wyleczył się i był gotów zagrać w meczu otwierającym sezon 28 października. Po stracie czasu z powodu kontuzji Jason nie był w stanie przebić się do rotacji Magic i pod koniec stycznia 2011 został zwolniony z klubu.
98 spotkań dla Magic, 18 jako starter, 5.4 pkt, 3.3 ast, 37% za 3, w 19 min to na pewno statystyki nie robiące wrażenia pewnie na nikim, ale ja oglądałem wtedy prawie każdy mecz Orlando i naprawdę patrzenie jak Williams pod nieobecność kontuzjowanego Nelsona prowadził grę było czystą przyjemnością.
Takie właśnie będzie to top 10. Nieoczywiste, dla niektórych pewnie niezrozumiałe, ale przypominam – to moje subiektywne top 10 graczy, których zapamiętam na zawsze za grę w Magic. Szczególnie od kiedy im kibicuję czyli od sezonu 2009/10.