Ostatnie 12 meczów Orlando Magic:
Bilans: 5-7
vs Kings (L) 107-109
vs Warriors (L) 93-101
vs Clippers (L) 97-100
vs Grizzlies (W) 118-88
vs Blazers (W) 104-103
@ Pelicans (W) 117-108
@ Hornets (L) 115-124
vs Bulls (W) 113-98
@ Rockets (L) 106-118
@ Bucks (L) 99-117
@ Sixers (L) 113-125
vs Bucks (W) 113-88
Wyróżniający się zawodnicy Orlando w tych 10 spotkaniach:
- Paolo Banchero (standard): 22,1 pkt, 7,9 zb, 5,5 ast, 81% FT, tym razem słabiej za 3: 22%
- Cole Anthony: 11 pkt, 42% za 3, 91% FT
- Jonathan Isaac: 7,6 pkt, 5,4 zb, 1,4 blk w 19,5 min, 40% za 3, ogromny wpływ na grę drużyny
Rozczarowanie:
- Gary Harris: 8 meczów, 5,8 pkt, 34% za 3
Końcówka sezonu była daleka od oczekiwań dla ekipy z O-Town. Magic do ostatniego spotkania nie byli pewni bezpośredniego awansu do playoffs i tu nie chodzi nawet o to, że takie drużyny jak Sixers czy Heat goniły, ale o to, że nasi ulubieńcy nie wykorzystali szans by samemu załatwić sprawę awansu. Wystarczy choćby wspomnieć porażki z Hornets i Rockets - oba mecze powinny byc wygrane, ale nastąpiło jakieś rozprężenie, brak skupienia. Z Kings również powinno być zwycięstwo, choć to akurat rywal z wyższej półki. No ale ostatecznie najważniejszy mecz sezonu, czyli ostatnie spotkanie z Bucks, nasi ulubieńcy zagrali perfekcyjnie i mamy playoffy, w których Magic zmierzą się z Cavs.
Te 12 spotkań zaczęło się od 5-meczowej serii spotkań w Kia Center, serii która nie była zbyt udana, a wszystkie spotkania z teoretycznie mocnymi rywalami okazały się praktycznymi porażkami. Kings, Warriors, Clippers - każde z tych spotkań było do wygrania, ale w każdym czegoś zabrakło i mimo, że Magic gonili, dochodzili rywali, to jednak ostatecznie dostaliśmy 3 porażki z rzędu.
Następnie przyszły 3 wygrane ze słabszymi rywalami, z Grizzlies i Blazers u siebie oraz z Pelicans na ich terenie. Mecz z Portland przyspożył nam trochę siwych włosów, bo Magic dwukrotnie po zbudowaniu przewagi dali się dojść rywalom, którzy mieli nawet rzut na zwycięstwo, na szczęście nietrafiony przez Aytona.
Najdziwniejszy mecz z tej dwunastki to chyba ten z Hornets. Szerszenie od początku narzuciły swoje tempo i błyskawicznie zbudowały wysoką przewagę. Można było odnieść wrażenie, że gościom nie chce się grać, że myśleli, że ten mecz wygra się sam, no i się przeliczyli, a rywale dali swoim kibicom trochę radości w kolejnym nieudanym sezonie. Podobnie było później z Rockets, którzy prowadzeni przez VanVleeta rozstrzelali nas zza łuku i wygrali pewnie. Wtedy zaczęło się robić naprawdę gorąco, bo zostały nam mecze 2x z Bucks i 1x z Sixers, a wciąż potrzebne było co najmniej jedno zwycięstwo do awansu do playoffs.
To przyszło dopiero w ostatnim spotkaniu, w którym Magic zrewanżowali się Kozłom za porażkę kilka dni wcześniej. Ten ostatni mecz był naszym majstersztykiem, wspaniała obrona, zabieg z Isaaciem w wyjściowym składzie, Magic niesieni dopingiem publiczności - wspaniałe chwile, wspaniałe emocje!
I na koniec liczy się właśnie to, że po nieudanych spotkaniach ekipa z O-Town się zmobilizowała i wyrwała ten awans. Teraz czekamy na starcia z Cavs, zapowiedź tej serii wrzucimy już wkrótce.