jingles5. Dwight HowardDwight Howard - ileż to różnych skojarzeń przychodzi do głowy gdy wypowie się to imię i nazwisko. Ile różnych emocji nam przy tym towarzyszy - od zachwytu jego obroną, uwielbienia dla wieloletniego najlepszego gracza Magic, po złość i zażenowanie gdy wspomnimy kulisy jego odejścia z Orlando czy wręcz śmieszność gdy pomyślimy jak momentami ten zawodnik, ten człowiek był niedojrzały.
Howard to ikona Orlando Magic, gracz który posiada całą masę rekordów patrząc na historię klubu. Jeden z najlepszych graczy jacy grali w Orlando, jeden z tych którzy zmienili historię tej ekipy. To on miał ogromny wpływ na to, że w 2009 roku Magic drugi raz w historii awansowali do finału, to on tworzył z Jameerem Nelsonem jeden z najbardziej rozpoznawalnych duetów w całej NBA. W moim TOP 10 jest dość nisko biorąc pod uwagę powyższe okoliczności, ale to wynika po prostu z sympatii. Nie że nie mam jej w stosunku do Dwighta, po prostu w stosunku do graczy z TOP 4 mam jej więcej.
Podsumowanie kariery Howarda w Orlando napisałem w 2012 roku i jest ono całkiem aktualne, dlatego odsyłam Was do tego artykułu:
TUTAJ. A teraz zastanówmy się nad jedną rzeczą - czy w związku z tym, że w minionym sezonie ekipa z O-Town rozpoczęła zastrzeganie numerów, a pierwszym z nich był O'Neal i jego koszulka z nr 32, to czy również Dwight zasłużył na takie wyróżnienie?
Moim zdaniem tak, biorąc pod uwagę zasługi dla klubu. Ciężko znaleźć graczy, którzy dali tej drużynie tak dużo i trzeba zapomnieć o tych złych momentach. Rekordy Dwighta jeszcze długo nie będą pobite, a on sam jeszcze długo będzie jednym z najbardziej rozpoznawalnych graczy ekipy ze środkowej Florydy.
Dalsza przygoda Howarda w NBA to już nie to samo co w Orlando, problemy ze zdrowiem nie pozwoliły mu wykorzystywać dalej jego potencjału, a po trzech latach w Houston jego kariera rozmieniła się na drobne, aż w końcu wylądował w lidze z Tajwanu. No i w amerykańskim "Tańcu z gwiazdami" ;-)
Podczas fatalnego sezonu 2003-04, który Magic z T-Maciem w składzie zakończyli z bilansem 21-61, wszyscy mówili o tym, że w drafcie jest gracz, który odmieni losy ekipy wybierającej z nr 1 - Emeka Okafor. Nasi wybrali Howarda, mniej przygotowanego na NBA, bardziej perspektywicznego zawodnika ze szkoły średniej. Ja chciałem Okafora, cieszę się jednak, że to DH12 przez 8 lat dawał nam wiele wspaniałych emocji. Tego mu nie można odebrać i to właśnie Howard jest najwyżej w moim rankingu spośród graczy z okresu gdy kibicowałem Orlando już jako pełnoletni człowiek. Howard stworzył kawał historii tej ekipy i zawsze powinniśmy być mu za to wdzięczni!
skrzatos5. JJ RedickMoim numerem 5. na liście ulubionych Magików jest JJ Redick. Legenda uczelni Duke, świetny 6th Man, który w swoim prime stał się zawodnikiem wyjściowego składu w ekipach Clippers czy Sixers, ale w barwach Orlando Magic, występował głównie jako rezerwowy. Nie był to jednak zwykły zmiennik, ponieważ mimo wchodzenia z ławki JJ często odgrywał ważną rolę w końcówkach spotkań.
Pierwszy sezon jako zmiennik Granta Hilla, rozegrał tylko 42 mecze, ale już w nich dał się poznać jako świetny strzelec za 3. W rozgrywkach 2007/08 JJ zagrał jeszcze mniej, zmieniając Maurice'a Evansa i Keitha Bogansa. W kolejnym sezonie kiedy to Magicy awansowali drugi raz w swojej historii do finałów, JJ stawał się coraz ważniejszym rezerwowym w drużynie Stana Van Gundy'ego. 20-krotnie zagrał powyżej 20 minut, 15 razy zaliczał mecze na +10 punktów, natomiast w PlayOffach najwięcej szans dostał w seriach z Sixers i Celtics, w których robił swoje, ale już w Finałach Konferencji i Finałach NBA jego rola znowu została ograniczona. Redicka lepiej poznałem roku 2009 kiedy to do Magic w wymianie powędrował Vince Carter, wtedy zacząłem kibicować Magic. JJ zagrał w każdym z 82 meczów Regular Season, notując 9.6 pkt/m na bardzo dobrej 41% skuteczności za 3, to dało mu 19. miejsce w głosowaniu na najlepszy postęp sezonu 2009/10.
Rozgrywki 2010/11 i 11/12 to kolejny rozwój JJ'a, więcej minut i więcej punktów, ważniejsza rola w końcówkach spotkań, kiedy to trzeba było oddać ważną trójkę. Jednak najlepszym czasem dla Redicka w barwach Magic był jego ostatni sezon w O-Town, mianowicie 2012/13. 50 spotkań z czego 11 w wyjściowym składzie przebudowanej po rozstaniu się z Dwightem Howardem Orando Magic. 14.1 pkt/m, 45% z gry, 39% za 3, w aż 31.5 min na mecz sprawiły, że naszym strzelcem zainteresowali się Milwaukee Bucks. Pamiętam jak nasz ówczesnym GM Rob Hennigan mówił o tym jak ciężka była to decyzja by wytransferować Redicka i że podjęli ją na 5 minut przed zamknięciem okna transferowego.
JJ był przedostatnim graczem z dawnej ekipy Magic, która jeszcze kilka lat wcześniej grała w finałach NBA. Odchodził będąc drugim (po Arronie Afflalo) najlepiej punktującym zawodnikiem Orlando. Na tamten moment 42-krotnie min +10 pkt, 15 razy przynajmniej 20 pkt i raz powyżej 30, co było wtedy jego carrer-high (31 pkt).
JJ Redick dał się nam poznać jako bardzo sumienny zawodnik, który nie miał problemu z tym, że nie będzie ważniejszą postacią niż rezerwowym, ale też powiedzmy sobie szczerze na tamten czas nie rozwinął się aż tak, by takim zawodnikiem być. Świetne trójki, dużo pomocy jako szósty gracz oraz ważne rzuty w najpotrzebniejszym czasie – tak mógłbym opisać naszego jednego z lepszych 6th Manów w historii Orlando.